konkurs ortograficzny PDF Drukuj Email
W dniu dzisiejszym młodzież ze szkół ponadgimnazjalnych i gimnazjów z naszego i ościennych powiatów zmagała się z zawiłościami polskiej ortografii.
Żeby nie było im zbyt łatwo zadbały o to nasze polonistki.
Oto tekst dyktanda:

Wspomnienia Wilhelma

Był to późnojesienny i deszczowy wieczór. Czterdziestodwuipółletni Wilhelm ze Rzgowa
wyjął spod łóżka ciężkie ciemnomahoniowe pudełko z mosiężnymi okuciami Otworzył
zardzewiałą kłódkę i przed jego zdumionymi oczami ukazały się pożółkłe, niemalże
zbutwiałe fotografie. W okamgnieniu dopadły go wspomnienia. Rozpoczął swoistą podróż w
czasie.
Jako druh drużynowy zebrał grupkę rzutkich harcerzy i urządził im niemal survivalową
wyprawę wzdłuż i wszerz Polski. Ruszyli żwawym i hożym krokiem z Mierzei Helskiej przez
Wejherowo. Na Żuławach Wiślanych podziwiali z zapartym tchem zamulone, aczkolwiek
urokliwe jezioro Druzno. Potem była Puszcza Augustowska. Ta przebogata kraina
zaskoczyła ich mnóstwem i różnorodnością ptactwa Gdzieniegdzie wrzeszczały głuszce,
pohukiwały wielkookie sowy, z rzadka odzywały się cietrzewie i jarząbki.
W okolicach Hajnówki przeżyli niezwykłą, wręcz niezapomnianą przygodę. Rozłożyli obóz u
źródeł rzeki Nurzec, w której nurzali się dobre dwie godziny. Gdy zapadł zmierzch, usiedli
wokół ogniska. Zza kępy krzewiny czmychnął chyży lis o ognistorudej kicie. Tuż za nim
podążał nie nazbyt porządnie ubrany pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna. W ręce krzepko
dzierżył sczerniały kostur. Wtem grupka pupilków Wilhelma zamieniła się w hałaśliwą
hordę uciekinierów. Przybysz znikąd okazał się znanym w swojej branży reportażystą.
Usiadł vis a vis najmłodszego druha Hipolita i przy rozżarzonym ognisku snuł „opowieści
dziwnej treści" o cherlawym Heraklesie i kozackim watażce.
Ach, Podhale! Górskie szczyty i doliny odkrywały żądnym przygód i wrażeń młodzieńcom
coraz to nowe i bardziej oryginalne okazy flory: dziewięćsił bezłodygowy, spotykany od
regla dolnego po piętra hal, dębik ośmiopłatkowy, lepnica bezłodygowa, limba i
kosodrzewina.
W Sudetach rozbili namioty w pobliżu Polanicy Zdroju. Po całodziennej wędrówce wrócili
wpółżywi, zmorzeni i głodni jak wilki. Spotkała ich tu niemiła niespodzianka. Hipolit znalazł
w słoiku z dżemem renklodowym przepoczwarzające się larwy muchówki. Ohyda!
Natychmiast wyleciały im z głów widziane w Górach Bystrzyckich wawrzynek wilczełyko,
śnieżyca wiosenna, czosnek niedźwiedzi, a nawet modraszek bagniczek. Ale na krótko,
gdyż zaraz zewsząd rozlegało się mlaskanie zgłodniałych druhów.
Ostatni etap wędrówki to Wielkopolska. Wielkopolski Park Narodowy obfituje także w
niezwykle okazy flory. Swoją filigranową budową pięciornik płonny, czworolist pospolity
czy wiciokrzew pomorski zaskoczyły podróżników, ale największe wrażenie wywarły na
nich jednakże szkodniki drzew: przypłaszczek granatek i drwalnik paskowany.
Znużony podróżą w przeszłość Wilhelm znienacka zasnął. Śnił o rześkim
pseudoreportażyście i swoich wojażach.
No i co zrzedły WAM miny?!
relacja również tutaj jak również tu